23 sie 2014

POGODZONA Z DEJA VU

Follow my blog with Bloglovin





Stosując bezwiednie i świadomie jednocześnie powyższą zasadę otulam się ciepłą kołdrą i nie wiem nawet kiedy jawa przestaje mnie już dotyczyć.






  Kilka godzin później z przyjemnego i głębokiego snu wyrywa mnie tupot małych stóp, 
a chwilę później ich zimny dotyk gdzieś na moich ramionach. Brr, wpycham szybko 3 letniego mojego Skowronka pod kołdrę, z zamkniętymi oczami daję buziaka i przytulając go szeptem błagam, wręcz modlę się o jeszcze kilkanaście minut błogiego snu.
Dziecko wyspane jednak nie wytrzyma za długo leżąc bezczynnie więc nie mam co liczyć nawet na kwadrans.

Szybko analizuję dostępne opcje:


1. Wstać wedle życzenia Skowronka, przetrzeć oczy, odsłonić okna i rozpocząć Codziennik czyli nietypowy lecz codzienny nasz rytuał pozbawiony jakiekolwiek schematu (nad czym ubolewam i pracuję:)).

2. Namówić Męża, żeby wprawił w życie opcję nr 1, a samej owinąć się ciepłą kołdrą, nakryć głowę poduszką i udając, że nic innego się nie liczy zasnąć na godzinkę czy dwie.
3. Pozwolić Skowronkowi brukać, nadzorując leniwie jednym okiem i jednym uchem jego poczynania, pozwalając na dłuży "odpoczynek" tylko jednej wybranej połówce mózgu.

Po ekspresowej analizie próbuję opcji nr 2, ale brak reakcji ze strony Ojca Moich Dzieci oznacza, że Ukochany mój bardzo dobrze i wytrwale udaje nieprzytomnego, albo faktycznie jest pogrążony w głębokim cudownym i do pozazdroszczenia śnie, co w obu przypadkach oznacza, że wszelkie instynkty opiekuńcze tudzież poczucie odpowiedzialności za cokolwiek jest w trybie off i tak pozostanie przez co najmniej kolejne 2 godziny.

Opcja nr 3 odpada bez namysłu, ponieważ Skowronek nie zgłasza klarownie swoich fizjologicznych potrzeb wybierając sobie różne punkty podłogi na ich realizację, więc chcąc uniknąć niespodzianki, dodatkowej pracy i wreszcie w poczuciu obowiązku przypilnowania Malucha do skorzystania z toalety, ostatecznie wybieram opcję nr 1.
Chwiejnym, zaspanym można by rzec krokiem, prowadzę Skowronka do łazienki trzymając go za mięciutką i ciepłą rączkę.
Mycie buzi jednej i drugiej, ubieranie się ( albo i nie), herbatka owocowa dla Skowronka, aromatyczna ziołowa dla mnie.

Mmmm....głęboki wdech...hmmm...chyba już się obudziłam. Siadam wygodnie i zaczynam planować dzień.
Spoglądam na zegarek...6 rano. 

I w tej chwili mam ochotę śmiać się z samej siebie, bo mam wrażenie "jakby to było wczoraj", i przedwczoraj, i 2 dni temu również... i ostatecznie z uśmiechem na twarzy zdaję sobie sprawę, że jutro też tak będzie  :)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz