18 wrz 2014

DWÓCH FACETÓW W MOIM ŁÓŻKU



Ściągam z nosa ciepłe palce i odkładam bliżej właściciela, po mojej lewej stronie. Przewracam się na prawy bok, żeby dać mu trochę więcej miejsca. Tak się rozwalił. A po prawej zgarnia mnie silne ramię. Jak miło. Już prawię nie czuję, że zdrętwiała mi noga. 


Można znowu zasnąć, nawet wygodnie. Nareszcie. La la la La la Tum tum Tum...La la la La Tum tym Tum....słyszę coraz głośniejsze powitanie mojej komórki i zrywam się w te pędy ściszając to cudowne i jednocześnie przeklęte urządzenie XXI wieku. Uf...lewa strona łóżka bez zmian. Pozycja żaby, lekki uśmiech, mocno zamknięte oczy, spokojny oddech...śpi głęboko. Z prawej podobnie, tylko zamiast żaby pozycja hmmm sznurka? Na prawym brzegu łóżka. Tak z przyzwyczajenia, żebym ja i śpiąca żaba mieli więcej miejsca. Daję mu sygnał, że może się wyciągnąć. Półprzytomny przewraca się na lewą stronę, a tam pac - ręka żaby spada mu na nos. Hi hi, zamiana ról. W drodze do łazienki, zaglądam do pokoju obok. Naciągam kołdrę na skuloną kulkę, duchem będącą daleko jeszcze w krainie snów. Pewnie ujeżdża dinozaury, a tymczasem jej długie nogi ( kiedy stały się takie długie?) skopały kołdrę na dół łóżka. Och jak dobrze, że ona już śpi u siebie! Młody też ma swoje łózko, naturalnie. Jednak co noc słyszymy intensywny tupot małych stóp i czujemy uparte wpychanie się pod naszą małżeńską kołdrę. Zero interwencji. Niech sobie śpi. Niech sobie w ogóle wszyscy śpią, w końcu jest dopiero 5 rano! Przynajmniej mam jakieś 2 godziny ciszy, dla siebie :)




No właśnie, odnośnie zmiennych trendów dotyczących spania i nie spania z dziećmi, mam do powiedzenia w sumie nie wiele, poza tym, co można wywnioskować z relacji wyżej - ja pozwalam synkowi zasypiać z nami, lub przychodzić w nocy i zostawać do rana. Podobnie było z jego starszą siostrą. Potrzeba ta przechodziła jej stopniowo i teraz zasypia oraz śpi sama. Czasami przed snem leżymy razem, czytamy, a potem ona idzie do siebie. Czasami w weekendy z rana napada nas i jedno i drugie, wtedy marzymy o większym łóżku :) Od noworodka moje dzieci spały trochę w łóżeczku, a trochę z nami. Nie ucierpiały ani one na samodzielności, ani mój związek na jakości :) Nie wiem jakie tam jeszcze argumenty przytaczają zwolennicy osobnych niemalże sypialni dla noworodków. Oczywiście nie próbuję wmówić komukolwiek, ani też samej sobie, że to zawsze jest miłe i wygodne :) Aczkolwiek jak sięgnę pamięciom do pierwszych miesięcy i okresu karmienia - to jak najbardziej zadowolenie z dzielenia łóżka było na porównywalnym poziomie zarówno u mnie, jak i u dziecka. Jednak nie te niewygody naprawdę mają małe znaczenie, jak tylko wstanę to już o nich nie pamiętam. Tym bardziej, że im dzieci są starsze tym mniej śpią z nami. Zazwyczaj jest to kilka godzin. Nawet zdarzają się już takie dni, kiedy nasz 3 latek nie tylko przesypia całą noc u siebie, ale nawet jak wstanie rano to sięga po zabawki, zamiast rzucać się na nas z wielkim uśmiechem i z piskiem wciskając bardziej lub mniej świadomie swoje łokcie i kolana w nasze żebra.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że ze wszystkich ssaków, człowiek jako jedyny, nie śpi ze swoim potomstwem. Coś w tym jest?


z przymrużeniem oka ;-)







1 komentarz:

  1. Heh, życie rodziców ;) Nasza córa ma fazę spania z nami za sobą, ale szczerze mówiąc teraz bym chętnie do tego wróciła. Teraz to ja muszę się do niej fatygować i wciskać na jej małe łóżko tylko po to, by mogła mnie z niego wykopać, gdy już zaśnie :) I tak wędruję po kilka razy w nocy, podczas gdy mąż śpi wygodnie w naszym łóżku. A myślałam, że spanie we trójkę jest uciążliwe ;P

    OdpowiedzUsuń