30 wrz 2014

NAJPIĘKNIEJSZY DZIEŃ W MOIM ŻYCIU


Skoro według onetu mówi się o tym, że nieznana nikomu aktorka przyprawiającego wszystkich o mdłości serialu, odeszła z planu, a swego czasu równie istotnym faktem była pierwsza kupka najmłodszego księcia Wielkiej Brytanii, to czemu ja, początkująca, szara blogerka nie miałabym przelać na szklany ekran swoich rozmyślań, skoro taką potrzebę czuję, bardziej lub mniej sensownie dopatrując się sensu lub odwrotnie w nominowaniu jakiegoś dnia najszczęśliwszym w życiu? Patrząc na tematy poruszane przez tabloidy, mam sporą szansę na większe zainteresowanie :)

"To najpiękniejszy dzień w moim życiu!"  Jakie obrazy stają Wam przed oczami, kiedy słyszycie te słowa? Być może album znajomego na facebooku (a może własny) z relacją zaślubin, których oczywiście gratuluję i nie wątpię, że w tym dniu dana osoba była przeszczęśliwa. Tak sobie tylko myślę, czy to jest naprawdę apogeum ludzkich pragnień? Czy naprawdę w całym dwudziestoparoletnim, trzydziestoparoletnim życiu nie wydarzyło się nic co swą mocą przebija.....ślub?


Nie mam na celu ubliżać w jakikolwiek sposób instytucji małżeństwa. Sama jestem szczęśliwą mężatką, a własny ślub ( a nawet dwa :)) wspominam jako fantastyczne, emocjonalne i radosne przeżycie - zarówno ceremonię jak i wszytko po niej :) Oczywiście, że czułam się wtedy szczęśliwa! Był to jeden z najfajniejszych dni w moim życiu, ale nie najpiękniejszy ani nie najszczęśliwszy :) Nie wiem jak Wy, drogie żony i mężowie, ale ja miałam w życiu parę naprawdę pięknych dni...słonecznych, ciepłych, pozbawionych najmniejszego stresu i napięcia, wakacyjnych, z pięknymi widokami, w towarzystwie ukochanych osób, kiedy to czas jakby się zatrzymał, dusza śpiewała, a ciało nie liczyło się z grawitacją. I nie należał do nich dzień, w którym zmieniłam stan cywilny. W dniu ślubu następuje kulminacja emocji z okresu przygotowań do tego dnia, drżenie głosu, stres, zatroskanie o gości itd. Tak naprawdę czuć siłę napięcia, które w nas siedziało, dopiero jak już wszytko się skończy :) Jakby dusza schudła o kilka niepotrzebnych kilogramów :) 

Drugim na liście dni naj naj naj są narodziny dziecka.  I tu również kłaniają się facebookowe albumy, niektóre wzbogacone naprawdę szczegółowymi zdjęciami wprost z sali porodowej:) A potem korzystając z wolnej chwili, dla zabicia czasu możemy oglądać kolejne najpiękniejsze dni mamy lub taty uroczej dzieciny podczas tejże dzieciny pierwszych kroków, słów, urodzin, schodów, szkół itd.
I znowu proszę o dystans. Ja także jestem mamą, która w dniu przyjścia na świat moich dzieci była gotowa pisać psalmy pochwalne na cześć ich wspaniałego majestatu, jedynego w swoim rodzaju i najwspanialszego na świecie. I były to zdecydowanie jedne z najbardziej istotnych, pięknych i szczęśliwych  chwil moim życiu, zdecydowanie utrzymujących się  w czołówce achów i ochów. I do tej pory moje serce rośnie, z każdym ich sukcesem, a moje oczy chciałyby móc wypłakać wszystkie ich troski.

Wydaje mi się, że powszechnie używamy sformułowania "Najpiękniejszy dzień w moim życiu", kiedy dzielimy się ze światem ogromnym szczęściem, które nas spotkało i wprost nie potrafimy znaleźć odpowiednich, lepszych, bardziej wyrazistych do tego słów. Dlatego oczywiście na wyrost jest moje analizowanie znaczenia tego zdania. Ale faktycznie jakiś czas temu zaczęłam się nad dosłownością takiego stwierdzenia, odnośnie mojego życia, zastanawiać

Bo przecież dla 16 letniej Basi najpiękniejszym dniem w życiu było pierwsze poważne zakochanie! Ach pamiętam tę randkę jak dziś :) Wracałam do domu 3 metry nad ziemią :) 
4 letnia Basia tryskała radością i nie wyobrażała sobie piękniejszego momentu, kiedy pewnego grudniowego poranka obudziła się i zobaczyła obok łóżka piękny fioletowy czterokołowy wózek z pyzatą plastikową lalką w środku :) Mocno zbuntowana, pełnoletnia, ale wciąż ta sama Basia nigdy nie czuła się lepiej, kiedy po maturze opuszczając licealne mury nie czekała nawet, aż dojdzie do palarni, żeby odpalić papierosa pachnącego wolnością. 

Nie mogłabym wybrać jednego najpiękniejszego czy najszczęśliwszego, o ile to nie to samo, dnia w swoim życiu. Jak mogę stwierdzić co było bardziej lub mniej istotne? Skoro jeden dzień, przeżycie oraz towarzysząca mu zawsze mniejsza lub większa decyzja była krokiem do kolejnej i wszystko tak naprawdę łączy się w harmonijna całość?

Tak naprawdę, najpiękniejsze dni w życiu przytrafiają mi się kilka razy w roku :)

Aczkolwiek, gdybym musiała wybrać ten najszczęśliwszy dzień czy chwilę, to przyparta do muru odpowiedziałabym, że 1 miejsce ex aequo otrzymuje dzień, kiedy pierwszy raz całowałam się z moim mężem oraz narodziny moich dzieci <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz